Możesz być w dobrej formie w każdym wieku

O szkodliwym działaniu nabiału i mięsa dowiedziałam się dopiero w średnim wieku, prawie trzydzieści lat temu. Miałam czterdzieści siedem lat i byłam zdrowa – przynajmniej tak myślałam. Jak wielu sportowców mego pokolenia, jadłam duże ilości kurczaków, ryb i niskotłuszczowego nabiału.
Pewnego ranka pod prysznicem, odkryłam guza w prawej piersi. Mój lekarz raczej wykluczał raka, ale by się upewnić zapisał mnie na mammografię. Byłam, jak możecie sobie wyobrazić, wniebowzięta, gdy wyniki wypadły pomyślnie.

Doradzono mi coroczne badania mammograficzne, które robiłam. Przez następne dwa lata, wyniki nie wskazywały na obecność nowotworu.

Jednak trzeciego roku, moje życie przewróciło się do góry nogami: wyniki były pozytywne. Nie tylko pozytywne, ale guz był wielkości piłeczki golfowej. Lekarz wykonał natychmiastową biopsję nacięciową (co oznaczało, że miał zamiar usunąć cały guz) i odkrył, iż był to rozprzestrzeniający się przewodowo inwazyjny rak, który już zaczął się przerzucać na kości,  wątrobę i do lewego płuca. I ponieważ nie można było jasno stwierdzić, że usunięto wszystko, zadecydowano, że muszę  wrócić na kolejną operację.

Mój lekarz oraz inni lekarze, z którymi się konsultowałam, doradzali standardową terapię – czyli chemioterapię,  naświetlania i tamoksyfen. Chciałam dostać odpowiedź, ale wszystko, co otrzymywałam to pytania i niepewność. Nikt nie był w stanie powiedzieć mi, czy mogłam doprowadzić do remisji lub innych zmian. Czułam się całkiem bezsilna.

A nawet więcej: czułam się zdradzona. Byłam atletką. Trzymałam się z dala od wysokotłuszczowych pokarmów i  „śmieciowego jedzenia”. Jadłam dużo drobiu, ryb i niskotłuszczowych produktów nabiałowych. Jak więc to mogło mi się  przydarzyć? Gdy myślałam o chemioterapii, naświetlaniach i całej reszcie – jeszcze bardziej ogarniał mnie strach.  Czytałam, że ludzie po chemioterapii niekoniecznie żyją dłużej niż ci, którzy się na to nie zdecydowali. Ale w końcu i na nią się zgodziłam.

Dziwnym zbiegiem okoliczności, zobaczyłam reklamę badań, którą dr John McDougall przeprowadzał z pacjentkami chorującymi na raka piersi. Moja pierwsza konsultacja była odkrywcza. Nigdy nie zapomnę co mi powiedział po tym, jak  odczytał moje wyniki – że poziom mojego cholesterolu, czyli 236 przybliżał niebezpieczeństwo ataku serca, co równało się z ryzykiem śmierci z powodu nowotworu. Dr McDougall doradził mi, bym zmieniła dietę, choć ówczesne badania nie  potwierdzały związku diety z chorobą serca, rakiem, cukrzycą i wieloma innymi schorzeniami. Prawdę mówiąc, właśnie  wprowadzenie zmian dietetycznych było warunkiem udziału w badaniach. Ja wyrosłam na „czterech podstawowych  grupach żywności”, więc dziwiło mnie, że jego rekomendacja polegała na wyeliminowaniu produktów zwierzęcych, które zaliczały się do dwóch grup z tych czterech (i połowy rzeczy, które jadłam).

Kiedy dr McDougall pokazał mi naukowe doniesienia i wytłumaczył moc tych badań – szczególnie w odniesieniu do diety i poziomu cholesterolu – byłam przekonana. Przeszłam na dietę wegańską – i stałam się członkiem jego grupy badawczej –  jeszcze tego samego dnia.

Wiem, że niektórym ludziom dieta wegańska przychodzi trudno, ale nie mogę zrozumieć dlaczego. Dla mnie, dieta ta  otworzyła całą gamę produktów, które wcześniej ignorowałam. Moja stara dieta koncentrowała się na czterech grupach  zwierzęcych, a pozostałe produkty były ledwie uzupełnieniem, co teraz wydaje mi się być ograniczone i nudne. Moja  nowa wegańska dieta była ekscytująca, kolorowa i o wiele bardziej zróżnicowana niż uprzednia.

Tak czy inaczej, moje ciało odpowiedziało natychmiast. Naprawdę natychmiast: od tego momentu miałam codzienne  wypróżnienia – wcześniej przez całe życie cierpiałam na zatwardzenia, nie mając pojęcia dlaczego. Lekarze wmawiali mi, że chodzenie do toalety trzy lub cztery razy w tygodniu jest u niektórych osób normalne; może w kulturach   odżywiających się głównie mięsem, ale gdy przechodzisz na dietę wegańską i zaczynasz bywać w toalecie codziennie  (czasami z powtórkami, szczególnie jeśli jesteś sportowcem i jesz więcej), zdajesz sobie sprawę, że przez całe swoje  „przedwegańskie” życie, często przechowywałeś w swym ciele psujące się jedzenie nawet przez kilka dni. Czułeś się ospale, ociężale – i nie wiedziałeś dlaczego.

Mój onkolog zapewnił mnie, że pomiędzy moją dietą a rakiem nie było związku, ale ja widziałam tak wiele dowodów na  istnienie tego związku, że nie mogłam przyznać mu racji. Od tamtego czasu czytałam o wiele więcej, studiowałam badania i teraz rozumiem, że drób i mięso są tak samo kancerogenne jak wołowina i wieprzowina, a białko zwierzęce jest   kluczowym elementem kancerogennym, co zrozumie każdy, kto przeczyta pracę dr T. Colina Campbella.

Niespodziewanie, rak zatrzymał się i przestał się rozrastać, a ból w mojej zarażonej kości znikł. Minęło dwadzieścia osiem lat i nigdy nie doświadczyłam żadnej innej choroby nowotworowej. Studia nad książką T. Colina Campbella  rzekonują  mnie, że to moja dieta zatrzymała raka. Nie mam innego wyjaśnienia – i nie miał go też mój onkolog.

Nie pamiętam jak i kiedy, ale w trakcie przechodzenia przez emocjonalne i fizyczne zawieruchy walki z rakiem, pewnego  dnia zobaczyłam w telewizji bieg – triatlon Ironmen. Wspominając tamtą chwilę, nie mogę teraz zrozumieć, dlaczego  pomyślałam, że to dobry pomysł – ale zdecydowałam, że muszę to zrobić. Już wcześniej byłam atletką i wiedziałam, że dam radę. Tak naprawdę, pomyślałam, dlaczego nie połączyć 4 kilometrów pływania i 180 kilometrowej jazdy rowerem?

Oczywiście stan mego zdrowia i poziom cholesterolu dały mi do myślenia. Mój wiek zaś, jeszcze bardziej skłonił mnie do  tego. Czy kobieta dobiegająca pięćdziesiątki, która przeszła przez raka, mogłaby naprawdę ukończyć ultramaraton, o  którym mówi się, że jest najtrudniejszym wyścigiem na świecie, i gdzie startują sami wariaci? Ale ja pochłaniałam  informacje na temat diety i zdrowia, i byłam przekonana, że wegańska dieta jest najzdrowszą, jaką można sobie  wyobrazić, i że da mi moc. Chciałam więc spróbować, czy działała. Mogłabym wtedy powiedzieć każdemu kogo  spotykam,  iż moja dieta nie tylko wyleczyła mnie z raka, ale dała mi energię do rywalizacji w jednym z najtrudniejszych do wyobrażenia fizycznych wyzwań.

Od mojej diagnozy w 1982 roku ukończyłam zawody Ironmana sześć razy, ustanawiając rekordy w mojej grupie wiekowej. Przebiegłam sześćdziesiąt siedem maratonów i wygrałam blisko tysiąc złotych medali (w tym osiem na olimpiadzie seniorów). Zostałam ogłoszona przez czasopismo „Living Fit” „jedną z najbardziej wysportowanych kobiet Północnej Ameryki”. Mój wiek pod względem sprawności fizycznej to trzydzieści dwa lata.

Oprócz tego, że na wegańskiej diecie czuję się wspaniale i mam nieograniczoną energię, chcę również krótko opisać zagadnienie osteoporozy. Opowieści o tej niszczącej układ kostny chorobie przewijają się po obu stronach mojej rodziny, więc zwróciła ona moją uwagę.  Dowiedziałam się z badań naukowych, że ćwiczenia są – zdecydowanie – najlepszym sposobem zapobiegania osteoporozie. Nie zdziwiło mnie to, ale miło jest powiedzieć, że poczynając od czterdziestego siódmego roku życia, gęstość moich kości podwyższała się znacznie z każdym testem – stało się tak, ponieważ dużo ćwiczyłam.

Na dodatek artretyzm, który pojawił się, gdy skończyłam trzydzieści lat znikł i mogłam przestać brać Naprosyn, lek przypisany mi przez lekarza, który stwierdził, że będę zażywać go do końca życia. Dziś nie tylko nie odczuwam artretyzmu, ale codziennie pokonuję mój mini triatlon, który jest częścią mego regularnego treningu.

Jako ktoś, kto jest głęboko przekonany, że zła dieta może zabijać, a dobra utrzymać w zdrowiu, byłam zniechęcona głuchą ciszą społeczności medycznej na przytłaczające ilości dowodów naukowych, potwierdzających prace dr. McDougalla, dr. Esselstyna, dr. Campbella i innych. Cieszę się, że dr Mehmet Oz stał się sławny, nauczając diety gospel, ale informacja musi jeszcze dotrzeć do mas.

I dlatego opowiadam swoją historię każdemu, kto zechce słuchać – ponieważ myślę, że jeśli świat zrozumiałby wzajemny wpływ diety i zdrowia oraz tego jak smaczna i niesamowita może być dieta wegańska, rewolucja odżywiania zaczęłaby się… jutro.

Zachęcam do lektury książki Kathy Freston Weganizm. Schudnij, Uzdrów ciało, Zmień świat